Bóg kocha człowieka. To właśnie z miłości stworzył cały świat. Dał nam wszystko czego potrzebujemy. Dał świat przyrody, świat zwierząt, abyśmy nad tym panowali, aby był dla nas pożywieniem i utrzymanie. Dał gwiazdy niebieskie, aby dać nam ciepło słońca i blask księżyca. Dał nam świat Aniołów, Bożych posłańców, aby się nami opiekowali. Dał cały świat – z miłości.
Do tego właśnie, przez siebie stworzonego świata, ale już pełnego grzechu i nienawiści, przychodzi Chrystus. Raj objawia się jeszcze raz, w całej swojej pełni i okazałości. Jest obecny cały stworzony świat: świat przyrody, zwierząt, ludzi, ciał niebieskich, aniołów, którzy zwiastują: Chwała na wysokości Bogu!
Bóg przychodzi jako człowiek. Wchodzi w naszą ludzką naturę. Łączy się Bóg z człowiekiem w najintymniejszej wspólnocie jaką jest rodzina. To sedno miłości, która jednoczy się tak bardzo, że dwoje jest jednym. Jak małżonkowie tak i Bóg Stwórca wybiera osłonę nocy, aby się tak ściśle zjednoczyć. To jest moc miłości. To jest noc miłości.
Ale miłość jest delikatna. Przychodzi często niepozornie, niezauważenie. Często nie tak jak my sobie to wyobrażamy, czasami nie tak jak my byśmy chcieli.
Taką wymowę ma nasza tegoroczna szopka, w naszym kościele. Przedstawia ona historię pewnego miasteczka, w którym widać świąteczny zgiełk. Ludzie czekają w korkach i kłębią się w pociągu, wracając z podróży… Spacerująca Pani z psem nie zauważa tego wszystkiego. Parę dni temu zamiast świątecznego prezentu otrzymała od męża pozew o rozwód. Teraz wie, że ten piękny czas będzie kojarzyć jej się tylko z osamotnieniem. Cieszy się natomiast beztroski pięciolatek, który po raz pierwszy od dawna spędzi ze swoimi zapracowanymi rodzicami całe dwa dni. Zazwyczaj prawie ich nie widuje i bardzo za nimi tęskni. Najwięcej czasu spędza ze swoją nianią – bardzo sympatyczną rudą kobietą. Chłopiec tęskni też za kochanym wujkiem, z którym jego tatuś kiedyś się pokłócił i, jak to bywa w takich sytuacjach, nawet nie pamięta o co. Ów mężczyzna tymczasem potrzebuje brata i jego rodziny jak nigdy, lecz duma nie pozwala mu wyciągnąć dłoni na zgodę. Niepewnie idzie do szpitala, gdzie ma odebrać wyniki badań i boi się, bo lekarze podejrzewają najgorsze. Po drodze mija starszą panią z chłopcem. Babcia próbuje nadążyć za wnukiem, ale zdrowie już nie to. Szybko kroczy natomiast młoda dziewczyna, która codziennie od niemal roku odwiedza mieszkającego w kamieniczce staruszka. Zarówno on, jak i jego kot, wyczekają już miłego gościa, bo jak zawsze przyniesie im zakupy i mnóstwo uśmiechu w prezencie.
Jednak wiele kilometrów od zabieganego i zatroskanego centrum, na obrzeżach miasta, w najbiedniejszej jego części, znajduje się prawdziwe Centrum Świata, gdzie niemal niezauważalnie rodzi się maleńki Król. Król, który ludziom objawia się jako Pan Miłosierdzia.
Te dwa światy: bogaty i biedny to nasze życie. Ale trzeba wpatrzeć się głębiej w wymowę tego Bożego Narodzenia. Ubóstwo, kojarzy nam się z materialnym niedostatkiem, z potrzebą pomocy, wsparcia. Ciągłym wołaniem o pieniądze, dary, paczki. Ale Jezus nie mówi: dawajcie biednym pieniądze. Mówi: głoście ubogim Dobrą Nowinę! Bo naprawdę ubogim nie jest ten, kto nie ma co jeść, kto chodzi cały czas w jednym ubraniu. Prawdziwie ubogim jest ten, kto wymaga Dobrej Nowiny, czyli brak mu w sercu Boga. To jest ubóstwo, które nas przytłacza!
Chcielibyśmy zaprosić Jezusa do pięknie posprzątanego domu, aby zasiadł na naszym najlepszym krześle. Podalibyśmy mu aromatyczna herbatę w odświętnej zastawie. Opowiedzielibyśmy Mu o sukcesach naszych dzieci, jak to syn zdobył puchar na kolejnych zawodach, jak to córka zajęła czołowe miejsce w konkursie z historii czy matematyki. Powiedzielibyśmy Mu o tym jaką jesteśmy kochającą się rodziną, jakie mamy grzeczne dzieci, jak wyjeżdżamy razem na wakacje, spędzamy razem niedzielne popołudnie. Jak to jesteśmy religijni, jak to On jest dla nas ważny, jak to dbamy o chrzest i I komunię dziecka, potem o jego bierzmowanie, jak to chodzimy raz czy dwa razy w roku do spowiedzi, bo tak trzeba. Jaki to jestem super i bez skazy. Jezus do takiego domu nie przychodzi!
Czy myślicie, że w Jerozolimie nie było pałaców? Czy uważacie, że w Betlejem nie było bogatych domów, które dysponowały miejscem do spania? Wszystko było, ale Jezus nie tam się urodził, bo tam nikt nie chciał Go takim jakim jest naprawdę. On wylądował w najbiedniejszym miejscu, w stajni, w mieszkaniu dla bydła.
Jezus chce wejść do tych pomieszczeń, gdzie masz bałagan, gdzie nie posprzątałeś, albo gdzie wrzuciłeś wszystko z salonu, żeby tam było pięknie i ładnie. Jezus chce wejść to twojego życia gdzie jest kłamstwo, udawanie i obłuda. Chce wejść do małżeństwa, w którym jest ciężko. W którym małżonkowie nie mogą się dogadać, w którym jedno zdradza drugiego, gdzie nie ma miłości, bo ktoś się ożenił ze swoim wyobrażeniem o dobrym i kochającym mężu czy żonie, a nie z prawdziwym człowiekiem z krwi i kości. Jezus chce wejść do rodziny rozbitej, gdzie jedno odeszło od drugiego, gdzie żyją razem, ale bez ślubu – bo wydaje im się że tak jest dobrze. Chce wejść do rodziny, w której rodzice pozwalają na wszystko swoim dzieciom, bo nie są dla nich autorytetami. Chce zamieszkać w ubóstwie, które sięga nawet najbogatszych. To jest właśnie Rok Miłosierdzia.
Dlatego jest to noc miłości. Bo prawdziwe bogactwo to miłość: Maryi do Józefa i Józefa do Maryi. To miłość męża do żony i żony do męża. Bo prawdziwe bogactwo to miłość: Maryi i Józefa do Jezusa i Jezusa do Maryi Józefa. To miłość dziecka do swoich rodziców i rodziców do swoich dzieci. Bo prawdziwa miłość jest tam gdzie jest prawdziwa wymiana tego co mamy w sobie najlepsze, aż do tego aby dać siebie drugiemu w całości.
Ale żeby tak było, muszę dzisiaj wprowadzić Jezusa do najbiedniejszej dzielnicy mojego serca i mojego życia. Żebyś nie był świąteczną bombką, która jest pięknie ozdobiona, zachwyca swoim wyglądem, jest podziwiana przez wielu, ale jest krucha i pusta w środku. Nie bądź świąteczną choinką, która kiedyś w młodości pięknie wzrastała, przyjęła chrzest, I komunię, była ministrantem lub należała do grupy przy parafii, chodziła w każdą niedzielę na Mszę św., na wszystkie roraty, różańce i majówki, a dziś odcięto jej korzenie i postawiono pięknie ozdobioną, złotymi świecidełkami, miłą, sympatyczną, uśmiechniętą, taką ckliwą i dobrą, ale co z tego jak za miesiąc wyląduje na śmietniku, bo straciła to co kiedyś było dla niej życiodajną siłą, a dzisiaj jest tylko wspomnieniem.
Nie przegap Jezusa, który wędruje po Woli Batorskiej i szuka otwartych dla Siebie drzwi.
Wola Batorska, Pasterka 2015